Bezdomni i bez nadziei: rozpaczliwe poszukiwanie dachu nad głową.

7 godzin temu

Bez dachu nad głową i bez nadziei: rozpaczliwe poszukiwanie schronienia.

Nina nie miała gdzie pójść. Dosłownie. *Mogę przenocować kilka dni na dworcu. A potem?* Nagle przyszło jej do głowy zbawienne wspomnienie: *Stara chatka na wsi! Jak mogłam zapomnieć? Chociaż nazywać to domem to przesada! To bardziej waląca się rudera. Ale i tak lepiej tam niż na dworcu*, pomyślała.

Wsiadając do podmiejskiego pociągu, przytuliła się do chłodnej szyby i zamknęła oczy. Zalewały ją wspomnienia ostatnich trudnych lat. Dwa lata temu straciła rodziców, została sama, bez oparcia. Nie miała pieniędzy na studia, więc rzuciła uniwersytet, by pracować na targowisku.

Wydawało się, iż los wreszcie się do niej uśmiechnął, gdy poznała miłość swojego życia. Tomasz okazał się dobrym i uczciwym człowiekiem. Po dwóch miesiącach młodzi wzięli skromny ślub.

Życie zdawało się układać Ale los przygotował dla Niny kolejną próbę. Tomasz namówił żonę, by sprzedali mieszkanie rodziców w centrum miasta i zainwestowali w własny interes.

Opisał przyszłość w tak pięknych barwach, iż Nina nie miała wątpliwości wierzyła, iż mąż wie, co robi, i niedługo zapomną o kłopotach finansowych. *Jak się ustabilizujemy, pomyślimy o dziecku. Nie mogę się doczekać, by zostać mamą!* marzyła naiwna dziewczyna.

Jednak interes Tomasza splajtował. Ciągłe kłótnie o zmarnowane pieniądze gwałtownie zniszczyły ich związek. niedługo Tomasz przyprowadził do domu inną kobietę i pokazał Ninie drzwi.

Najpierw chciała iść na policję, ale zrozumiała, iż nie może oskarżać męża. To ona sama sprzedała mieszkanie i oddała mu pieniądze

***

Wysiadając na stacji, szła samotnie wzdłuż opustoszałego peronu. Był początek wiosny, na wsi sezon jeszcze się nie zaczął. Po trzech latach nieobecności działka zarosła chwastami, a chatka była w opłakanym stanie. *Nie szkodzi, posprzątam, i będzie jak dawniej*, myślała Nina, choć wiedziała, iż nic już nie wróci do normy.

Klucz znalazła łatwo pod werandą, ale drewniane drzwi były wypaczone i nie chciały się otworzyć. Młoda kobieta mocowała się z nimi, aż opadła z sił. Gdy zrozumiała, iż sama nie da rady, usiadła na schodkach i rozpłakała się.

Nagle dostrzegła dym i usłyszała szelest na sąsiedniej działce. Uradowana, iż ktoś jest w pobliżu, podbiegła tam.

Pani Róża! Jest pani w domu? zawołała.

Na podwórku stał zaniedbany starszy mężczyzna. Rozpal

Idź do oryginalnego materiału