Mamo, tato miał rację, mówiąc, iż z twoją głową nie wszystko w porządku! Teraz sam widzę, iż jesteś nienormalna. Próbowałaś się leczyć?” – Wyznał syn

polregion.pl 1 dzień temu

**Dziennik Antoniny**

„Mamo, a tata miał rację, mówiąc, iż coś z tobą nie tak! Teraz sam widzę, iż jesteś nienormalna. Leczyć się nie próbowałaś?”

Antonina Piotrowska spojrzała na syna zaskoczona. Tak, zawsze był trudnym chłopcem, ale żeby tak prosto w oczy mówić matce takie słowa…

…Nigdy by nie pomyślała, iż po dwudziestu pięciu latach małżeństwa przyjdzie jej się rozwieść. A jednak to ona podjęła decyzję.

Pewnego dnia nagle zrozumiała, iż wcale nie zna swojego męża. Wydawałoby się, iż tyle lat powinno wystarczyć, by poznać człowieka na wylot. A jednak… Stało się, jak się stało. Marek okazał się człowiekiem bez serca.

Kiedy Antonina przyniosła do domu wychudzonego szczeniaka, którego kości można było policzyć przez skórę, wybuchł awanturą.

„Tonia, naprawdę nie masz nic lepszego do roboty?! Po co wniosłaś tę nędzę do domu?”

„Marku, jak możesz tak mówić?” zdziwiła się szczerze. „Spójrz na niego. To żywy szkielet. Jak można przejść obojętnie?”

„Wszyscy przechodzą, tylko ty nie możesz? Święta Teresa się znalazła?”

Tego dnia Antonina długo płakała. I nad losem szczeniaka, który ledwo stał na łapkach, i nad tym, iż mąż pokazał swoje prawdziwe oblicze.

Nie, nigdy nie był ideałem, ale Antonina przymykała na to oko. W końcu uważała, iż idealnych ludzi nie ma.

Ale tamtego dnia Marek przekroczył granicę. *”Jak można być tak bezdusznym? Jak można przejść obok cierpiącego stworzenia i nie pomóc?”*

Oczywiście, nie skończyło się na jednej kłótni. Marek swoim zachowaniem dawał do zrozumienia, iż ta „nędza”, jak nazywał szczeniaka, działa mu na nerwy.

„Kiedy się go wreszcie pozbędziesz? Ile można znosić tę półpsizę w domu?”

„Półpsizą” nazywał go tylko dlatego, iż szczeniak był chudy i cały czas się trząsł, choć w mieszkaniu było ciepło.

Zamiast pomóc żonie postawić malca na nogi i znaleźć mu dom, Marek uciekał do garażu, gdzie spędzał czas z kolegami równie zatwardziałymi duszami, które uciekły od własnych żon.

Wracał późno, pod wpływem alkoholu, i od razu zaczynał narzekać na żonę i „ścierwo”, które wniosła do domu.

*”Rozumiem, iż nie lubisz zwierząt, ale czy naprawdę nie widzisz, jak mi ciężko?”* myślała Antonina, siedząc w salonie.

Tak, Antoninie nie było łatwo. Często brała wolne, by zawieść szczeniaka do weterynarza lub z nim pospacerować. Bała się też zostawiać go samego z mężem. Po tylu latach małżeństwa zupełnie go nie poznawała.

Pewnego dnia w pracy poczuła nagły niepokój. Serce ścisnęło się, jakby ktoś zacisnął dłoń. Musiała wrócić wcześniej.

Gdy weszła do domu, zastała Marka wynoszącego Bąbla w stronę garaży. Chciał się go pozbyć. To przekroczyło wszelkie granice. Złożyła pozew o rozwód.

„Przez psa?! Zwariowałaś na starość?!”

Antonina zignorowała jego słowa. Nie uważała się za starą ani za szaloną. Po prostu zrozumiała, iż nie może z nim dalej żyć.

Mieli dorosłego syna, Wojtka, który mieszkał z dziewczyną w innym mieście. Ku jej zaskoczeniu, stanął po stronie ojca:

„Mamo, ty w ogóle myślisz normalnie? Jak można przez jakiegoś psa niszczyć rodzinę?”

„Synku, nie ma już rodziny… westchnęła. Nie rozwodzę się przez psa, tylko dlatego, iż twój ojciec przestał być człowiekiem.”

„Można nie lubić zwierząt, ale krzywdzić je? To nie jest w porządku!”

Wojtek nie zrozumiał. W geście protestu przestał się odzywać. Powiedział tylko, iż to nie ojciec, ale ona straciła rozum, skoro zostawiła go bez dachu nad głową.

Mieszkanie należało do Antoniny jeszcze przed ślubem, więc Marek nie mógł rościć do niego praw.

Została z Bąblem. Postawiła go na nogi i odzyskał wiarę w ludzi. Planowała go oddać, ale w końcu zostawiła go sobie.

„Skoro cię znalazłam, to teraz biorę za ciebie odpowiedzialność.”

„Woof!” z euforią merdał ogonkiem.

Z czasem Antonina zaczęła pomagać w lokalnym schronisku dla zwierząt.

„Nie płacimy pracownikom, ledwie coś się da wygospodarować” powiedziała smutno kierowniczka.

„Nie martw się, robię to nie dla pieniędzy” odparła Antonina.

Tam poznała Burka starszego psa, który wciąż czekał na swo

Idź do oryginalnego materiału