Nie każdy bohater nosi pelerynę. Czasem ma cztery łapy, bystre oczy i ufne spojrzenie, którym potrafi poruszyć całe miasto. Tak właśnie było w Świnoujściu, gdzie życie napisało własną wersję historii znanej z książki Romana Pisarskiego „O psie, który jeździł koleją”.
W tamtej opowieści kundelek o imieniu Lampo wyruszał w podróże koleją, zawsze wracając do swojego pana. W naszej świnoujskiej historii czworonożny bohater — owczarek kataloński o nieznanym imieniu — samodzielnie przyjechał pociągiem z Wolina. Bez biletu, bez opiekuna, ale z ogromną wiarą w ludzi.
Na peronie w Świnoujściu czekał spokojnie, jakby wiedział, iż ktoś zaraz po niego przyjdzie. Pasażerowie i pracownicy kolei zawiadomili policję. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce, zaopiekowali się psem i przekazali go pod opiekę pracowników schroniska. Pies nie miał chipa ani obroży z numerem telefonu — jego historia zaczynała się od tajemnicy.
Ale, jak to często bywa w dobrych książkach, los potrafi być łaskawy. Dzięki pomocy mieszkańców i udostępnieniom informacji w internecie właściciel czworonoga został odnaleziony! Pies wrócił do swojego domu — cały i zdrowy.