Pamiętacie słynne osiedle w polu? Deweloper od "polskiego Dubaju": Nie jestem rzeźnikiem drzew

6 godzin temu
Ta inwestycja była głośna na całą Polskę i nie tylko. – Moi znajomi, Polacy mieszkający w Dubaju, dzwonili i mówili: "Nie rób nam konkurencji" – wspomina dziś prezes firmy deweloperskiej, która wybudowała slynne osiedle w środku pola. Nie on wymyślił tę nazwę, ale przyjęła się tak, iż do dziś wszyscy jej używają. To jemu zarzucono teraz, iż pod nową inwestycję... wyciął stare drzewa.


O sprawie napisała wałbrzyska "Wyborcza". Nie ukrywam, przyciągnął mnie tytuł – "Wybudował słynny 'polski Dubaj', pod nową inwestycję wytnie stuletnie klony. "Życie jednego wyceniono na jedną pensję urzędniczą".

Alarm, jak czytamy, podniosła lokalna fundacja z miasta Żarów na Dolnym Śląsku, gdyż właśnie tam ma powstać nowa inwestycja dewelopera Silver City ze Świdnicy. To paręnaście kilometrów od miejsca, gdzie kilka lat wcześniej wybudował "Dubaj".

Deweloper: Nie ma mowy o żadnej aferze jestem żadnym rzeźnikiem drzew


– Jaka afera? Jakie 100-letnie klony? One nie miały 100 lat. Nie ma mowy o żadnej aferze. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, nikt nie protestował przeciwko wycięciu tych drzew. Nikogo w tej sprawie nie było u mnie w biurze. Nikt o nic nie pytał. I nagle, niczym jakiś desant nie wiadomo skąd, pojawiły się osoby, którym coś się nie podoba. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie jestem żadnym rzeźnikiem drzew. Ja też kocham drzewa – reaguje w rozmowie z naTemat prezes firmy Silver City.

O sprawie dowiedział się od dziennikarza, który do niego zadzwonił. Jest zaskoczony, iż zrobiła się jakaś "afera". Co prawda głośno było wokół niejednej jego inwestycji, ale nigdy miało to nic wspólnego z jakąkimikolwiek aferami. Jednak przy tym, co działo się przy okazji "Dubaju", można powiedzieć, iż to naprawdę drobiazg.

W Żarowie powstaje nieduży dom mieszkalny, a "na Dunaju" chodziło o osiedle 70 domów jednorodzinnych i 30 apartamentów, o którym mówiła cała Polska.

Jeśli ktoś nie wie, było o nim głośno w 2021-2022 roku. Stanęło w środku pola. Media obiegły zdjęcie m.in. wśród kwitnącego rzepaku. Jego autorka Agnieszka Wieczorek zdobyła za nie potem pierwsze miejsce w globalnym konkursie fotograficznym organizowanym przez The Nature Conservancy.



Osiedle porównywano do wioski Galów, do Biskupina, ale przede wszystkim okrzyknięto je "polskim Dubajem".

Hitem internetu było też inne zdjęcie z lotu ptaka. Osiedle porównywano do wioski Galów, do Biskupina, ale przede wszystkim okrzyknięto je "polskim Dubajem".

– To nie ja wymyśliłem tę nazwę. Ludzie ją wymyślili i ta nazwa się przyjęła. Nie przeszkadza mi to. Do dziś ludzie tak mówią. choćby jak ktoś wsiada do taksówki i mówi: "Proszę na Dubaj" to taksówkarze znają adres. Mieszkańcy osiedla mówią, iż mieszkają "na Dubaju". W sieci wszyscy piszą o "polskim Dubaju". O "Dubaju" zrobiło się tak głośno, iż moi znajomi Polacy mieszkający w Dubaju dzwonili i mówili: "Nie rób nam konkurencji" – mówi nam prezes firmy.

"Dubaj" przeżył wtedy najazd mediów. Wszyscy chcieli wiedzieć, jak się tam mieszka.

– W komentarzach był śmiech i kpiny, ale tak hejterzy zbudowali prawdziwą wartość tego miejsca. Zupełnie odwrotnie do ich zamiaru. Wszyscy pisali, iż to złe. Że pyli. Że patodeweloperka. Że w środku pola. A wystarczyło odwrócić drony w drugą stronę i można było zobaczyć, iż Dubaj leży na granicy miasta, a nie w środku pola. Patodeweloperką osiedle zostało nazwane przez hejterów, ale przez specjalistów od planowania idealnie zaprojektowanym osiedlem – mówi prezes.



W rozmowie z mediami mieszkańcy mówili wtedy, iż mieszka im się tam wspaniale.

Jeden z nich powiedział Onetowi: – Śmieją się, iż mieszkamy w szczerym polu? Proszę tylko spojrzeć na te widoki. Jak tu pierwszy raz stanąłem i popatrzyłem na to wszystko, to mnie już nic więcej nie obchodziło, czy ten dom ma 150, czy 130 mkw. I tak bym go wziął. Gdzie ja to będę miał? Gdzie będę miał takie widoki?

Jak się tam mieszka teraz? Za chwilę do tego wrócimy.

Najpierw Żarów i drzewa. O co dokładnie chodzi?


Deweloper: – Wszystko odbyło się za zgodą miasta


Jak czytamy w "Wyborczej", fundacja wszczęła alarm, iż urząd Miejski w Żarowe zgodził się na wycięcie trzech stuletnich drzew, sprzedając deweloperowi teren, na którym rosną. Chodzi o centrum miasta.

Fundacja argumentowała, iż obecność drzew w przestrzeni miejskiej jest szczególne ważna dla mieszkańców przemysłowych miast, jakim jest Żarów, "gdzie działają liczne zakłady produkcyjne i gdzie przez 144 lata funkcjonowały zakłady chemiczne".

Do sprawy odniósł się burmistrz, który przyznał, iż taka sytuacja miała miejsce. Deweloper chciał wyciąć pięć drzew, dostał pozwolenie na wycięcie trzech. W zamian za to, na inne nasadzenia gmina dostała od niego 15 tys. zł. Jak stwierdził burmistrz, "nawet gdyby gmina nie wyraziła zgody na wycinkę, firma wygrałaby sprawę w sądzie".

Według Radia Sudety24 chodziło o lipy o obwodach pnia 300 i 286 cm, klony o obwodach 255 i 260 cm oraz topolę o obwodzie pnia 280.

– Złożyłem wniosek, czekałem na odpowiedź. Wszystko odbyło się zgodą miasta. Była wizja w terenie, ocena urzędnika. Dali zgodę na wycięcie drzew, których korony najbardziej zbliżają się do sąsiadujących budynków i najbardziej zagrażają. Proponowałem nasadzenia zastępcze, ale miasto zdecydowało inaczej i kompensata odbyła się w formie pieniężnej. To oni chcą zdecydować, gdzie i jakie drzewa mają być posadzone. Mają do tego pełne prawo – mówi deweloper.

Tłumaczy, iż drzewa znajdowały się ścisłej zabudowie w samym centrum miasta i stanowiły zagrożenie. Uważa, iż na pewno nie miały 100 lat, może z 60-70.

– Ci, którzy chcieli wzbudzić emocje, musieli podkręcić licznik, żeby to lepiej wyglądało. Drzewa już zostały wycięte, a kwota zgodnie z decyzją zostanie zapłacona do końca października. Jedno z drzew było tak pochylone, iż aż dziwne, iż do tej pory jeszcze żaden mocniejszy wiatr go nie przewrócił. Sami mieszkańcy sąsiednich domostw prosili, żeby coś z tym zrobić. Gdzie byłaby ta fundacja, gdyby te drzewa zrobiły komuś krzywdę? Też by interweniowała? – pyta.

Z fundacją nie udało nam się porozmawiać. A jeden z lokalnych radnych zupełnie nie wiedział, o co chodzi. O żadnych drzewach w ogóle nie słyszał.

Jak się mieszka na Dubaju? Mieszkańcy są zadowoleni


Silver City to znany lokalny deweloper. W Świdnicy znany jest m.in. jego "Manhattan", czyli ul. Świerkowa, czy zabudowa ul. Modrzewiowej. Ale najsłynniejszy pozostaje "Dubaj".

– To siedem rzędów domków jednorodzinnych, a ósmy rząd to budynek wielorodzinny, który ma jedno piętro więcej niż domki. Każdy budynek ma ekspozycję południową, a odległości między budynkami są bardzo komfortowe, to minimum ok. 20 metrów. Jak spółka rozpoczęła sprzedaż domów to od rozpoczęcia do zakończenia jest to wzrost o 100 proc. ceny – mówi prezes.

Osiedle na etapie budowy. Fot. Silver City



Jak słyszymy, mieszkańcy są zadowoleni. Mają ciszę i spokój. Blisko są trzy przedszkola, szpital, ogródki działkowe, które przez niektórych wykorzystywane są do ekologicznych upraw. Osiedle posiada pełną infrastrukturę. Na piechotę można stamtąd dojść do miasta. Droga do szkoły podstawowej na terenie miasta zajmuje ok. 10-12 minut.

Szacuje się, iż na osiedlu mieszka 160-200 osób.

Ale we wrześniu lokalne media pisały o niedokończonej drodze do "Dubaju". Jeden z nich napisał do redakcji, iż na głównej ulicy do osiedla "nie ma chodników, brakuje oświetlenia, nikt nie dba także o koszenie coraz wyższych zarośli". Głos zabrało Miasto Świdnica i Gmina Świdnica, bo ulica znajduje się na granicy.

Skąd w ogóle pomysł, by w takim miejscu wybudować osiedle?


"Wywiozłem stamtąd ponad 200 ciężarówek śmieci"


Jak mówi właściciel spółki, teren został kupiony przed laty w przetargu od Agencji Rolnej Skarbu Państwa. – Wtedy nie było chętnych do zakupu. Na przetargu stawiłem się tylko ja sam. Teren, który kupiłem od agencji był w strasznym stanie. I wizualnym, i sanitarnym – mówi.

Przed laty, w okresie I wojny światowej, mieścił się tu skład amunicji twierdzy Festung Schweidnitz. W bezpośrednim sąsiedztwie tego terenu było lotnisko wojskowe.

W późniejszym, powojennym, okresie powstała tam tzw. ferma lisów. A po ustaniu tej działalności wszyscy potem wywozili tam śmieci.

– Ja ten teren uporządkowałem. Wywiozłem stamtąd ponad 200 ciężarówek śmieci – opowiada.

Jeśli chodzi o tereny otulające to osiedle, to jest to własność Agencji Rolnej Skarbu Państwa. w tej chwili w dzierżawie długoletniej, bez możliwości jakiejkolwiek zabudowy wokół.

– Ludziom, którzy tam mieszkają absolutnie takie sąsiedztwo nie przeszkadza. Natomiast przeszkadza to hejterom w sieci. W sąsiednich wioskach na potężną skalę budują się domy i one też są w środku pola – przekonuje deweloper.

Idź do oryginalnego materiału