Podczas spaceru z psem nastolatkę zaczepili dwaj mężczyźni, proponując ‘przejazdkę’ w agresywny sposób…

5 dni temu

Podczas spaceru z psem dwaj mężczyźni zatrzymali się obok nastoletniej dziewczyny i brutalnie zaproponowali, iż wezmą ją na przejażdżkę
Nigdy wcześniej Ola nie widziała swojego psa w takim stanie: w jego oczach płonęła wściekłość, kły błysnęły groźnie. Zanim zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje, pies już rzucił się na mężczyznę, który złapał ją za rękę i powalił na ziemię. Cień bestii zawisł nad nim, niosąc ze sobą głuche warczenie
Gdy Ola skończyła siedem lat, zyskała własny przestronny, jasny pokój. Dziewczynka jednak kategorycznie odmówiła spania tam samotnie. Każdej nocy któryś z rodziców raz matka, raz ojciec kładł się obok niej, by mogła zasnąć. jeżeli obudziła się w środku nocy i nikogo nie było przy niej, chwytała poduszkę, koc i przenosiła się do sypialni rodziców. Ani błagania, ani wychowawcze rozmowy nie pomagały nic się nie zmieniało, choć dziewczynka rosła.
Aż pewnego dnia rozwiązanie zjawiło się niespodziewanie u jej stóp w postaci białej, puszystej kulki, która najpierw przerażona zaskomlała, a zaraz potem pozostawiła po sobie kałużę. Z bliska okazało się, iż to uroczy szczeniak, tak słodki i wzruszający, iż Ola od razu wykrzyknęła: Mamo, możemy go zatrzymać? I zaczęły się targi: dobre oceny, porządek w pokoju, samodzielne wyprowadzanie pieska i spanie we własnym pokoju bez rodziców. Pierwsze trzy wymagania Ola przyjęła bez wahania, ale nad ostatnim się zawahała jednak gwałtownie zrozumiała: Przecież teraz już nie będę sama!
Tak do domu trafiła Myszka na papierze west highland white terrier, ale z charakterem prawdziwej damy. I co zaskakujące, Ola dotrzymała słowa. Od przybycia Myszki zaczęła spać w swoim pokoju, a pies stał się jej wiernym towarzyszem zarówno w nocnych marzeniach, jak i codziennych obowiązkach.
Myszka była prawdziwą pięknością: zadbana, świadoma swego uroku, zachowywała się jak rasowa arystokratka. Inne psy ignorowała, ale wobec dzieci, które chciały ją pogłaskać, była cierpliwa, niemal pobłażliwa jakby uznawała ich zachwyt. Gdy jednak zbliżał się obcy pies, natychmiast pokazywała kły i oburzonym skowytem wyrażała dezaprobatę.
Aby zmienić zachowanie Myszki, matka z Olą zapisały się do szkoły dla psów i przez trzy tygodnie sumiennie uczęszczały na zajęcia. Ale albo trener nie był wystarczająco doświadczony, albo Myszka zbyt uparta nic się nie zmieniło. Specjalista podsumował: Uważa was za swoją watahę. Nikogo więcej nie potrzebuje. Cóż we trójkę i tak dobrze im się żyło.
Na spacery Ola i Myszka wybierały opuszczony, porośnięty trawą teren za domem. Kiedyś stały tam baraki, ale dawno je rozebrano zostały tylko fragmenty fundamentów i zdziczałe drzewa owocowe. Z jednej strony obszar graniczył z osiedlem starych drewnianych domów budynków, które przeżywały swe ostatnie lata. Większość właścicieli psów wybierała pobliskie, dobrze utrzymane wybiegi, ale Ola i Myszka wolały ten romantyczny zakątek, który tchnął wolnością i odosobnieniem.
I właśnie tam Myszka spotkała swój los.
Tego lata Ola skończyła piętnaście lat, a Myszka osiem. Dziewczyna była już wysoka, smukła, z marzycielskim spojrzeniem i telefonem w dłoni. Myszka zachowywała się z pewnością siebie dojrzałej damy. Razem przemierzały teren: Ola zamyślona, Myszka wciąż węszyła w trawie gdy nagle nastąpił atak! Ogromny, kudłaty pies runął na nie, bardziej przypominający owczarka, ale z jeszcze bardziej rozczochraną sierścią i niewyczerpaną energią. Był wesołym, hałaśliwym olbrzymem obskakiwał Myszkę, szturchał nosem, lizał, a jego euforia zdawała się nie mieć granic. Myszka zastygła w bezruchu, nie wiedząc, jak zareagować.
Nie bój się, maleńka! podbiegła starsza kobieta z laską w dłoni. Lubi się bawić, ale nie gryzie. Nigdy nikogo nie ugryzł!
Widzę to zaśmiała się Ola, kucając, gdy rozradowany kudłacz zaczął entuzjastycznie lizać jej dłoń, merdając ogonem tak mocno, iż wzbijał tumany kurzu. Chyba jedyne, czego można się po nim spodziewać, to utopienie w ślinie!
Dotąd wypuszczałam go tylko na podwórko, nie zabierałam na spacer. Ale wczoraj przyjechał wnuk, wypuścił go i tak się ucieszył! Pomyślałam, iż sama go wyprowadzę. Ale jak tylko zobaczył twoją suczkę, od razu do niej pobiegł.
A moja nie może od niej oderwać wzroku. Chyba zakochała się!
Wspaniale! We dwoje raźniej. On się nazywa Burek. A ja jestem Maria Nowak.
Od tamtego wieczoru Burek stał się stałym uczestnikiem spacerów. Czasem czekał już na polanie, a jeżeli się spóźniał, Myszka wydawała cienkie, dzwoniące szczeknięcie i w mgnieniu oka Burek już pędził w ich stronę. Gonili się po trawie, tarzali w pyle, bawili.
Ola przynosiła koc, rozkładała go w cieniu jabłoni i czytała. Myszka i Burek, wybawieni, kładli się obok, dotykając nosami. Czasem dołączała Maria Nowak przynosiła ciasto, siadała na brzegu koca i opowiadała historie. Ola chętnie słuchała starsza pani żyła sama, syn i wnuk odwiedzali ją rzadko. Pieska dostała w prezencie pięć lat wcześniej, myśleli, iż będzie mały, a wyrósł na olbrzyma.
Bez pomocy syna nie dałabym rady go utrzymać. Samotnie z emerytury to wyzwanie wzdychała babcia, a Burek patrzył na nią z oddaniem i zadowoleniem.
Gdy nadeszła jesień, spacery przesunęły się na wieczorne godziny. Pewnego dnia ledwie weszły na teren, Burka jeszcze nie było. Wtedy czarny terenówka wjechał między krzaki, z głośną muzyką i trzema pijanymi młodzikami. Dwóch wyszło, zataczając się, i zaczęli otaczać Olę.
Dziewczyna cofnęła się pod jabłoń, gwałtownie włączyła nagrywanie w telefonie i schowała go do kieszeni. Potem szepnęła do Myszki:
Zawołaj Burka. Natychmiast!
Teraz liczyła tylko na to, iż usłyszy.

Idź do oryginalnego materiału