W starym i zaniedbanym budynku pulchna kobieta trzepała dywan przez okno, nieświadoma, iż kurz spada na chudą sąsiadkę z parteru.

6 dni temu

W zaniedbanej kamienicy na jednym z warszawskich podwórek pulchna kobieta wytrzepywała dywan przez okno, nie zauważając, iż kurz osiada na szczupłej kobiecie z mieszkania poniżej.

Hej, gruba, uważaj z tym dywanem! Sypiesz mi kurz na włosy! warknęła chuda, irytowana.

Pulchna odparowała z sarkazmem:
Ach, kochanie, twoje włosy i tak wyglądają jak ptasie gniazdo. Z kurzem czy bez, różnicy nie ma.

Kłótnia zaogniała się, gdy nagle matka szczupłej kobiety pojawiła się z miotłą w dłoni i uderzyła w okno pulchnej.

Aż szyba wyleci, żyrafo! krzyknęła pulchna.

Matka, twardym tonem, odcięła się:
Zawsze musisz szukać problemów, co? Słonico!

Gdy trzy kobiety wymieniały się obelgami, złodziej przechodzący obok przyglądał się scenie. Uśmiechnął się pod nosem:

*Kobiety wiecznie się kłócą. Można to wykorzystać.*

Tej nocy, gdy szczupła wracała do domu, złodziej zastąpił jej drogę. Zablokował przejście, mówiąc niskim, groźnym głosem:
Nie krzycz. Po prostu chodź ze mną.

Gdzie mnie prowadzisz? zapytała drżąco.

Rozchylił wargi, odsłaniając żółte zęby.
Tam, w tę ciemną uliczkę. Będzie zabawa.

Jego oczy błyszczały jak u wygłodniałego lisa. Kobieta próbowała krzyknąć:
Pomocy!

Natychmiast złapał ją za włosy i zatkał usta.
Jeszcze raz się odezwiesz, a skończysz w rowie warknął.

W oknach kamienicy zapaliły się światła, kilka się otworzyło. Sąsiedzi wyjrzeli, ale widząc niebezpieczeństwo, gwałtownie zasunęli firanki, sparaliżowani strachem.

Widzisz? zaśmiał się złodziej. Wszystkie się mnie boją. Żałosne!

Powietrze było gęste od napięcia, jakby coś złego miało się wydarzyć. ale wtedy…

Złodziej poczuł silne uderzenie w głowę. Odwrócił się i zobaczył pulchną kobietę, dzierżącą miotłę jak broń.

Ty śmieciu, puść ją, bo pożałujesz! warknęła.

Zachichotał.
Ty? Sama? Słuchaj, hipopotamie, przed chwilą się z nią kłóciłaś, a teraz bohaterka?

Spojrzała na niego wzrokiem, który mógłby stopić lód.
Mamy różne zdania, ale nikomu nie pozwolę krzywdzić kobiety. Może jestem sama ale nas jest więcej. Zawsze trzymamy razem!

Złodziej znów się roześmiał.
Jesteście słabe!

Wtedy za plecami pulchnej pojawiły się inne kobiety z kamienicy: matka szczupłej, sąsiadki z patelniami, nożami, widłami i miotłami. W ich oczach płonęła determinacja.

Złodziejowi zaczął towarzyszyć rosnący strach. *Dlaczego się boję? To tylko baby! Walczyłem z uzbrojonymi gliniarzami Nie powinny mnie przerażać! Coś tu jest nie tak Jak nie ucieknę, zabiją mnie.*

Atmosfera stała się gęsta, jak przed burzą. W każdej chwili te kobiety mogły rzucić się na niego jak wilczyce na bezbronną ofiarę.

Dalej, dziewczyny! krzyknęła pulchna.

Ruszyły naprzód. Złodziej, ogarnięty paniką, rzucił się do ucieczki, wrzeszcząc:
Pomocy!

Przewrócił się w kałuży, podniósł, potknął o śmietnik, ledwo utrzymał równowagę i pognał jak szalony.

Kobiety gnały za nim, ale w końcu się zatrzymały. Nabrały tchu, a potem, jak wściekły tłum, zaczęły wykrzykiwać przekleństwa, wymachując narzędziami. Gotowe go rozszarpać!

Gdy kurz opadł, pulchna podeszła do szczupłej.
Wszystko w porządku?

Tak Dziękuję. Myślałam, iż nikt nie przyjdzie.

Pulchna uśmiechnęła się.
Gdybyśmy trzymały się razem, świat byłby lepszy. Razem jesteśmy silniejsze.

Tego dnia jedność kobiet pokonała tchórzostwo jednego mężczyzny. I pokazała, iż razem mogą stawić czoła wszystkiemu.

Idź do oryginalnego materiału