Zanim ktoś sięgnie po piłę, powinien dobrze wiedzieć, co wolno, kiedy wolno i przede wszystkim – jak mierzyć pień, żeby nie skończyć z mandatem tak wysokim, iż odechce się sadzenia czegokolwiek.
Jakie drzewa można wyciąć bez pozwolenia – obwód pnia to klucz
Największy mit brzmi: „Moje drzewo, moja sprawa”. Tymczasem przepisy są zupełnie inne. Nie liczy się miejsce, ale grubość. Żeby ustalić, czy można usunąć drzewo bez zgłaszania zamiaru w urzędzie, trzeba wziąć miarkę i zmierzyć pień 5 centymetrów nad ziemią. jeżeli ktoś zrobi to wyżej lub „na oko”, ryzykuje poważną pomyłkę.
Bez formalności można usunąć drzewo, jeżeli obwód pnia nie przekracza:
- 80 cm – w przypadku robinii akacjowej, topoli, wierzb, klonu jesionolistnego, klonu srebrzystego i platanu klonolistnego,
- 65 cm – gdy mowa o dębach, lipach, wiązach, klonach zwyczajnych i jaworach oraz kasztanowcach,
- 50 cm – dla wszystkich pozostałych drzew rosnących na prywatnym terenie.
Jeśli pień przekracza ten limit – choćby o centymetr – nie wolno ruszać drzewa bez zgłoszenia. Od tej chwili urzędnicy wchodzą do gry.
Wycinka drzew 2025 – sezon jest krótki, a błędów się nie wybacza
Najdogodniejszy moment na rozpoczęcie prac to czas od połowy października do końca lutego. Poza tym okresem wchodzi twarde prawo ochrony gatunków. Wówczas każde drzewo może być siedliskiem ptaków lub owadów – a to oznacza dodatkowe przepisy.
W czasie tzw. okresu lęgowego obowiązuje zasada ostrożności. – jeżeli to możliwe odstąpić od tych prac i zachować poszczególne zadrzewienia będące siedliskiem gatunku – brzmi obowiązujący nakaz. Kto go zignoruje, ryzykuje nie tylko karę administracyjną. W przypadku rażących naruszeń sprawa może skończyć się choćby w sądzie.
Obwód pnia – jak mierzyć, żeby nie wpaść w pułapkę
Nie wystarczy przyłożyć centymetra „gdzieś mniej więcej”. Liczy się precyzja. W pierwszej fazie pomiar wykonuje się na wysokości 5 cm od gruntu. Dopiero później, przy zgłoszeniu, wynik trzeba podać z poziomu 130 cm. Ten drugi pomiar trafia do wniosku, a na jego podstawie wylicza się ewentualną opłatę za usunięcie.
A co z drzewami rozgałęzionymi? Wtedy obowiązuje specjalna metoda. Mierzy się każdy pień, a następnie do obliczeń przyjmuje się pełen obwód najgrubszego oraz połowę obwodów pozostałych. jeżeli pień zaczyna się dopiero wyżej – pomiar wykonuje się tuż pod koroną.
Kary za nielegalną wycinkę drzew – urząd liczy podwójnie
Nie wystarczy zapłacić za usunięcie drzewa po fakcie. W przypadku nielegalnej wycinki kara zawsze wynosi dwukrotność opłaty, która obowiązywałaby przy legalnym wniosku. A stawki są sztywne.
Dla brzozy z drugiej grupy naliczeń obowiązuje przelicznik: do 100 cm obwodu – 25 zł za każdy centymetr, powyżej – 30 zł. Oznacza to, iż za samowolne ścięcie brzozy o obwodzie 80 cm właściciel płaci 4000 zł. I nie ma znaczenia, czy drzewo było chore, zasłaniało światło albo przeszkadzało przy budowie.
Wycinka drzew a ochrona zwierząt – choćby zgłoszenie nie zawsze wystarczy
Nie każdy wie, iż zgłoszenie nie daje automatycznej zgody. jeżeli na drzewie znajduje się aktywne gniazdo ptaków albo chronione owady, potrzebne jest osobne pozwolenie na odstępstwo od zakazów gatunkowych. W przeciwnym razie urząd potraktuje taką wycinkę jak niszczenie siedlisk.
W razie podejrzenia naruszenia przepisów urzędnicy mogą zawiadomić Policję. – Naruszenie zakazów w stosunku do gatunków chronionych jest wykroczeniem – ostrzegają przepisy. W skrajnych przypadkach sprawę przejmuje prokurator.
Kto odpowiada za nielegalną wycinkę – nie wykonawca, a właściciel terenu
Wielu ludzi myśli, iż jeżeli zlecą prace fachowcom, to oni wezmą winę na siebie. To błąd. Przepisy są jasne – Winę ponosi właściciel działki. – o ile zlecimy komuś wycięcie drzewa, które zgodnie z przepisami wymaga zgłoszenia lub zezwolenia to konsekwencje poniesie właściciel a nie wykonujący zlecenie.
Dlatego zanim ktokolwiek chwyci za piłę spalinową lub zamówi ekipę, powinien najpierw sięgnąć po miarkę i dokumenty.