Dawno temu, w małej wsi pod Poznaniem, żyła młoda kobieta o imieniu Kinga. Pewnego dnia jej teściowa, pani Bronisława, stanęła w progu pokoju, gdzie Kinga pracowała nad nową kolekcją haftów.
Kinguś, pamiętasz, iż moi przyjaciele z Węgier przyjeżdżają dziś wieczorem? zapytała z wyrzutem.
Kinga oderwała zmęczone oczy od wzorów i skinęła głową. Była wykończona, a jeszcze tyle pracy przed nią. Postanowiła wyjść na podwórze, odetchnąć świeżym powietrzem, ale nie wiedziała, iż za chwilę jej humor całkiem się popsuje.
Oczywiście pamiętam. Przyjadą jutro, prawda?
adekwatnie dzisiaj odparła Bronisława z irytacją, unosząc głowę jeszcze wyżej.
Oj, zagłębiłam się w pracy, choćby dnia nie pamiętam. Mogę w czymś pomóc? Przygotować coś? Posprzątać?
Już wszystko zrobiłam. Nie doczekałam się pomocy. Ale przyszłam z inną sprawą. Musisz pościelić dziadkowi w stodole. Tam jest wygodnie, ubikacja blisko, jedzenie mu zaniesiesz. Powiemy, iż to nasz ogrodnik. Rozumiesz? Nie chcę się przed przyjaciółmi kompromitować.
Słowa teściowej brzmiały jak rozkaz. Kinga poczuła, jak krew uderza jej do głowy.
Pani Bronisławo, jak można tak mówić? Czym mój dziadek miałby was zawstydzić?
Słyszałaś, co powiedziałam. Ten starzec je jak niechluj warknęła teściowa. Zawsze się zakrztusi, rozleje, rozsypie.
Bo ma chore przełyk i drżą mu ręce po latach pracy w fabryce! Wiecie o tym dobrze. Dziadek jest wspaniałym człowiekiem, nie rozumiem waszych pretensji.
Kinguś, ty podnosisz na mnie głos? Bronisława przybrała obrażony wyraz twarzy. Tyle dla was zrobiłam, syna wychowałam, a ty mnie tak traktujesz?
Nie było mowy o podniesionym głosie, ale teściowa przywykła do dramatyzowania. Wyszła, trzaskając drzwiami.
Kinga była wściekła. Postanowiła porozmawiać z mężem, Wojtkiem, który miał wrócić na obiad. Tymczasem zajrzała do dziadka, Stanisława, który jak zwykle majsterkował przy drewnianych skrzynkach.
Dziadku, znowu bez lampy?
Zaraz kończę wzór i idę się zdrzemnąć uśmiechnął się ciepło.
Kiedyś to ja tak mówiłam, a ty mnie beształeś przypomniała mu, a w sercu zrobiło się lżej.
Gdy Wojtek wrócił, Bronisława natychmiast zaczęła narzekać, iż syn nie dotrzymał słowa i nie odbierze jej gości z dworca.
Mamo, Kinga ma prawo jazdy. Nie mogę dziś wyjść wcześniej z pracy.
Przyrzekłeś! warknęła, po czym odeszła obrażona.
Wojtek dostrzegł niepokój żony.
Co się stało?
Twoja matka chce, żeby dziadek spał w stodole! Boi się, iż ją zawstydzi.
Wojtek westchnął. Wiedział, iż matka często przekracza granice.
Masz rację, to niedopuszczalne. Porozmawiam z nią.
Ponieważ Wojtek nie mógł odebrać gości, Kinga zawiozła teściową na dworzec.
Zaczekaj w aucie, mam spotkanie w pracy poprosiła.
Co znowu? Mam sama nosić ich walizki? oburzyła się Bronisława.
Goście okazali się równie nieprzyjemni jak teściowa. Kinga musiała dźwigać ich bagaże, podczas gdy oni szli z pustymi rękami.
Wieczorem, gdy Bronisława oprowadzała przyjaciół po domu, Kinga usłyszała, jak mówi:
Widzicie, jaki mój Wojtuś wspaniały. Wszystko sam osiągnął. A Kinga tylko przy komputerze siedzi, ja za wszystko muszę robić!
Goście współczuli biednej teściowej.
A kto to tam wygląda z pokoju? spytała jedna z przyjaciółek.
To jest no, ogrodnika przygarnęliśmy mruknęła Bronisława.
To był ostatni gwóźdź do trumny. Kinga zadzwoniła do męża, mówiąc, iż nie zniesie dłużej tej sytuacji. Wojtek wrócił i obmyślił plan.
Jesteś pewien? wahała się Kinga.
Ona nie myślała o waszych uczuciach. Czas przypomnieć jej, czyj to dom.
Po kolacji Wojtek pomógł Stanisławowi wstać od stołu.
Panie Stanisławie, to zaszczyt mieszkać w pańskim domu powiedział głośno.
Bronisława zaczerwieniła się ze złości. Dom bowiem należał do dziadka Kingi.
A teraz zaprowadzę państwa do stodoły odezwała się Kinga. Niestety, pokoje są zajęte.
Jak to?! wrzasnęła Bronisława.
Gościnny zajmie przyjaciel Wojtka, który pomoże nam z remontem.
Goście gwałtownie wezwali taksówkę. Bronisława krzyczała, iż ją upokorzono.
To ty zaczęłaś ten teatr, mamo odparł Wojtek. Dziadek był dla ciebie gościnny, a ty odpłaciłaś mu niewdzięcznością. Myślę, iż lepiej wrócisz do swojego mieszkania.
Teściowa spakowała się z godnością, udając, iż to jej decyzja. Kinga czuła ulgę, choć i smutek. Ale wiedziała, iż musiała stanąć w obronie dziadka, który zawsze stał po jej stronie. Na szczęście Wojtek też nie dał się złamać czasem trzeba postawić butę na swoim miejscu.