Gargantuiczna kara za niewiedzę. Listy z gmin już docierają do tysięcy Polaków. Niektórzy mogą zapłacić milion złotych

2 godzin temu

Gminy dostały polecenie nadrobienia zaległości. Inspektorzy środowiskowi łapią na gorącym uczynku właścicieli ogrodów z nielegalnymi nasadzeniami. Problem w tym, iż większość ludzi nie wie, iż ich ulubiona roślina ozdobna trafiła na czarną listę.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

Raport Najwyższej Izby Kontroli z maja 2025 był bezlitosny – przez lata urzędy łamały przepisy i ignorowały problem gatunków inwazyjnych. Teraz ruszyła fala wyrywkowych kontroli, które objęły tysiące działek w całym kraju. A 17 lipca Komisja Europejska dorzuciła do listy zakazanych gatunków kolejne 26 pozycji.

Lista rośnie co kilka miesięcy, właściciele nie nadążają

Unijna lista gatunków inwazyjnych obejmuje w tej chwili 88 pozycji. Polski katalog jest aktualizowany na bieżąco przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Ostatnia duża aktualizacja? Lipiec 2025. Lista jest dynamiczna – roślina, którą kupiłeś w zeszłym roku jako ozdobę tarasu, dziś może być już zakazana.

Większość ludzi nie sprawdza regularnie aktualności przepisów. Kupują rośliny w sklepach ogrodniczych, na targach, przez internet. Sprzedawcy często sami nie wiedzą, które gatunki są nielegalne. A odpowiedzialność za nasadzenie zakazanej rośliny spoczywa wyłącznie na właścicielu gruntu.

Jolanta z Piaseczna posadził przed dwoma laty na swoim tarasie pistię rozet

kową – drobną roślinę wodną zwaną „sałatą wodną”. Wyglądała efektownie w małym oczku. W sierpniu 2025 inspektor środowiskowy podczas rutynowej kontroli nakazał natychmiastowe usunięcie rośliny. Pistia trafiła na listę inwazyjną w sierpniu 2024 – Jolanta o tym nie wiedziała. Kara: 3 tysiące złotych mandatu plus koszty profesjonalnego usunięcia.

Co to oznacza dla ciebie?

Sprawdź listę na stronie GDOŚ przed każdym zakupem nowej rośliny. jeżeli masz rośliny wodne w oczku lub stawie – szczególnie te kupione przez internet z zagranicy – zweryfikuj ich status prawny. Pistia, azolla, niektóre gatunki wodnych paproci – wszystkie mogą być problemem.

NIK: urzędy przez lata spały

Kontrola przeprowadzona przez Najwyższą Izbę Kontroli w latach 2020-2024 wykazała porażające zaniedbania. Skontrolowano Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, cztery regionalne dyrekcje oraz 16 gmin. Wynik? Żadna ze skontrolowanych gmin nie prowadziła kompleksowego rozpoznania występowania gatunków inwazyjnych na swoim terenie.

Jeszcze gorzej – spośród 468 rezerwatów przyrody aż dla 298 (64 procent) nie zostały opracowane plany ochrony. Obszary te w ogóle nie były rozpoznane pod kątem gatunków inwazyjnych. W każdej ze skontrolowanych regionalnych dyrekcji stwierdzono brak realizacji działań zaradczych wobec zakazanych gatunków.

Rejestr prowadzony przez GDOŚ nie przedstawiał faktycznych danych o skali problemu. Zgłoszenia były wprowadzane z opóźnieniem lub w ogóle. System miał działać – na papierze. W praktyce nikt nie realizował swoich obowiązków.

Teraz władze chcą nadrobić stracone lata. Gminy dostały jasne wytyczne: kontrolować, sprawdzać, karać. Efekt? Fala inspekcji, które trafiają zarówno do Rodzinnych Ogródków Działkowych, jak i na prywatne posesje.

Budowle bez papierów? Przygotuj portfel

Kontrole nie ograniczają się tylko do roślin. Inspektorzy sprawdzają również, czy wszystkie budowle na działce są legalne. Wiata na narzędzia, altanka na wypoczynek, drewutnia – każda konstrukcja powyżej określonego rozmiaru wymaga zgłoszenia do urzędu.

Wielu właścicieli działek rekreacyjnych stawia altanki na zasadzie „sąsiad też ma, więc ja też mogę”. Problem zaczyna się w momencie kontroli. Altana do 35 metrów kwadratowych wymaga zgłoszenia w starostwie – wystarczy prosty formularz. Ale trzeba go złożyć PRZED rozpoczęciem budowy i odczekać 21 dni na milczącą zgodę.

Większość ludzi buduje najpierw, a o zgłoszeniu myśli później. Albo wcale. Koszt takiego podejścia? Minimum 2500 złotych za legalizację plus potencjalny mandat od 500 do 5 tysięcy złotych. W skrajnych przypadkach – nakaz rozbiórki, jeżeli altana stoi w miejscu niezgodnym z planem zagospodarowania.

Marcin z ROD-u w Ursusie postawił altankę w 2018 roku. Miała 32 metry kwadratowe, więc teoretycznie mieściła się w limicie wymagającym tylko zgłoszenia. Nie zgłosił. W lipcu 2025 przyszedł inspektor z działu geodezji. Okazało się, iż altanka stoi 2,5 metra od granicy sąsiedniej działki zamiast wymaganych 3 metrów. Nakaz rozbiórki. Marcin stracił konstrukcję wartą 40 tysięcy złotych.

Co to oznacza dla ciebie?

Jeśli planujesz cokolwiek budować – choćby niewielką wiatę – sprawdź przepisy. Wypełnienie formularza to godzina czasu i praktycznie zerowy koszt. Legalizacja po fakcie to tysiące złotych i miesięczne procedury. A jeżeli konstrukcja stoi w złym miejscu, możesz wszystko stracić.

Szamba bez rachunków to prosta droga do kary

Trzeci obszar kontroli to gospodarowanie ściekami. Działki rekreacyjne często mają proste szamba – zbiorniki bezodpływowe, które należy regularnie opróżniać. Urzędnicy sprawdzają dwie rzeczy: czy zbiornik jest wykonany zgodnie z przepisami i czy właściciel ma aktualne rachunki za wywóz nieczystości.

Amatorskie konstrukcje z kręgów betonowych bez szczelnego dna są powszechne – i całkowicie nielegalne. Inspektor środowiskowy może nakazać wymianę na certyfikowany zbiornik. Koszt? Od 5 do 15 tysięcy złotych w zależności od wielkości.

Jeszcze gorzej, jeżeli ktoś odprowadza ścieki do rowu czy pobliskiego strumienia. To już nie mandat, ale postępowanie karne za naruszenie przepisów o ochronie wód. Kary sięgają dziesiątek tysięcy złotych plus koszty naprawy szkód w środowisku.

Teresa z działki pod Legionowem przez 8 lat odprowadzała ścieki z prysznica do rowu za płotem. „Wszyscy tak robili” – tłumaczyła. Kontrola środowiskowa w czerwcu 2025 zakończyła się mandatem 8 tysięcy złotych, nakazem budowy szczelnego szamba (12 tysięcy złotych) oraz wymogiem naprawy szkód ekologicznych (kolejne 5 tysięcy).

Co to oznacza dla ciebie?

Sprawdź czy twoje szambo ma certyfikat szczelności. Zachowuj wszystkie rachunki za wywóz nieczystości przez minimum 3 lata. Nigdy nie odprowadzaj ścieków do rowów, cieków wodnych czy gruntu. W razie kontroli to twoja odpowiedzialność udowodnić, iż wszystko jest legalne.

Popularne rośliny, które mogą cię kosztować majątek

Bożodrzew gruczołowaty – eleganckie drzewo ozdobne, które świetnie się przyjmuje w polskim klimacie. Problem? Jest na liście gatunków rozprzestrzenionych na szeroką skalę. jeżeli masz go na działce, możesz dostać nakaz wycięcia.

Rdestowce – kilka gatunków, w tym japoński, czeski i sachaliński. Rosną szybko, mają efektowne liście. Są również niezwykle inwazyjne – wypierają całą rodzimą roślinność. Nakaz usunięcia plus mandat do 5 tysięcy złotych.

Niecierpek gruczołowaty – popularny w ogrodach jako roślina ozdobna. Rozprzestrzenia się błyskawicznie i wypiera rodzimą florę nad ciekami wodnymi. Na liście zakazanych od lat, ale wciąż spotykany w ogródkach działkowych.

Kolczurka klapowana – roślina wodna często wprowadzana do oczek i stawów ozdobnych. Od lipca 2025 na czarnej liście. Właściciele oczek wodnych muszą ją usunąć.

Nawłoć kanadyjska – występuje już na obszarze całego kraju. Rozporządzenie klasyfikuje ją jako gatunek rozprzestrzeniony, ale przez cały czas podlegający działaniom zaradczym. W praktyce to najczęstsza przyczyna mandatów w ROD-ach.

Co robić, jeżeli znajdziesz zakazaną roślinę u siebie

Nie czekaj na kontrolę. Usuń roślinę samodzielnie zgodnie z przepisami – niektóre gatunki wymagają specjalnych procedur utylizacji. Zgłoś fakt usunięcia do gminy – to może cię uchronić przed mandatem. jeżeli roślina rozprzestrzeniła się na sąsiednie działki, poinformuj również sąsiadów.

Najgorsze co możesz zrobić to ignorować problem. Inspektor może przyjść bez zapowiedzi w każdej chwili. A jeżeli znajdzie zakazany gatunek, nie pomoże tłumaczenie „nie wiedziałem”. Odpowiedzialność jest obiektywna – nieznajomość prawa szkodzi.

Drony i zdjęcia satelitarne ułatwiają kontrole

Gminy coraz częściej korzystają z technologii do identyfikacji nieprawidłowości. Zdjęcia satelitarne i lotnicze pozwalają wychwycić nowe budowle, zmiany w ukształtowaniu terenu, wycięte drzewa. System porównuje obecny stan z archiwalnym – każda zmiana jest widoczna.

W praktyce oznacza to, iż jeżeli postawiłeś altankę bez zgłoszenia trzy lata temu, urząd może to wykryć teraz. System automatycznie generuje listę działek do kontroli. Inspektor dostaje zlecenie, przyjeżdża, sprawdza.

Drony są wykorzystywane szczególnie w kompleksach ROD-ów. Jeden lot nad ogródkami wystarczy, żeby zidentyfikować wszystkie nieprawidłowe konstrukcje, nielegalne oczka wodne czy podejrzane nasadzenia. Potem następują wizyty terenowe.

Maksymalne kary sięgają miliona złotych

Większość kar to kwoty od 500 do 5 tysięcy złotych. Ale przepisy przewidują również sankcje znacznie wyższe. Osoba lub firma, która celowo wprowadza do środowiska duże ilości gatunków inwazyjnych, może zapłacić choćby milion złotych.

Takie kary dotyczą głównie przypadków komercyjnych – na przykład firm ogrodniczych sprzedających zakazane rośliny, przedsiębiorstw zajmujących się zagospodarowaniem terenów zielonych czy inwestorów wprowadzających gatunki inwazyjne na dużą skalę.

Dla przeciętnego właściciela działki realnym ryzykiem jest mandat do 5 tysięcy złotych plus koszty usunięcia rośliny i potencjalna legalizacja budowli. To przez cały czas sporo, ale nie katastrofa finansowa.

Rodzinne Ogródki Działkowe pod szczególnym nadzorem

ROD-y to obszar szczególnej uwagi inspektorów. Dziesiątki, czasem setki działek w jednym miejscu, różni właściciele o różnym poziomie świadomości przepisów. Zarządy ROD-ów dostają wytyczne z gmin: przeprowadzić inwentaryzację, skontrolować altanki, sprawdzić szamba.

W wielu przypadkach zarządy organizują szkolenia dla działkowiczów. Pokazują listę zakazanych roślin, wyjaśniają zasady budowy altan, przypominają o obowiązku wywożenia nieczystości. Ale nie wszyscy przychodzą na te spotkania.

Problemy są masowe. W jednym tylko ROD-ie w Wawrze podczas kontroli w sierpniu 2025 stwierdzono 47 przypadków zakazanych roślin, 23 altanki bez zgłoszenia i 31 działek bez rachunków za wywóz nieczystości. Łączna kwota mandatów przekroczyła 200 tysięcy złotych.

Co możesz zrobić już dziś

Pobierz i wydrukuj aktualną listę gatunków inwazyjnych ze strony GDOŚ. Obejdź swoją działkę i sprawdź wszystkie rośliny. W razie wątpliwości sfotografuj i skonsultuj z ekspertem lub urzędem gminy.

Sprawdź czy wszystkie budowle są zgłoszone. jeżeli nie – rozpocznij procedurę legalizacji. Im szybciej, tym lepiej. Koszt legalizacji jest taki sam niezależnie od tego, czy zrobisz to teraz czy za rok, ale w międzyczasie może przyjść inspektor.

Zorganizuj dokumentację dotyczącą szamba. Certyfikat szczelności zbiornika, umowa z firmą asenizacyjną, wszystkie rachunki za wywóz z ostatnich trzech lat. Trzymaj to w jednym segregatorze na działce – jeżeli przyjdzie kontrola, będziesz mógł wszystko pokazać od razu.

Jeśli należysz do ROD-u, uczestni w szkoleniach organizowanych przez zarząd. To najłatwiejszy sposób na zdobycie aktualnej wiedzy o przepisach. Zarządy często mają bezpośredni kontakt z urzędami i wiedzą, na co w tej chwili zwracana jest szczególna uwaga.

Idź do oryginalnego materiału