Sny do wynajęcia

tablicaodjazdowhome.wordpress.com 2 tygodni temu

Dzień jak cukierek.

Błękity, zielenie, żółto czerwone liście na drodze. Słońce. Krystaliczne powietrze.

(Oczywiście crisp, rano siedem stopni).

Wczorajszy dzień też cukierek, ale nie potrafiłam się cieszyć, bo zawzięcie przegryzałam coś pracowego, jeszcze przeżuwania nie skończyłam, jeszcze mi chwilami kością w gardle staje, ale już lepiej. Już mogę oddychać. Do tego Mo chora, oczywiście, znowu tylko katar, ale kaszle, no i nie mogłam jej puścić do szkoły.

(Dziś już ją odwiozłam, doprawdy przesada tak chorować).

Noc z głowy, wcześniej jeszcze wieczorny wykład, gdzie mój umysł postanowił być gdzie indziej i momentami błądził po bezdrożach, a do tego w trakcie okazało się, iż ktoś już wcześniej ze studentami przerobił MOJE SLADY, no burdel na kółkach, nie wyszło to najlepiej. Prawa autorskie do wszystkich materiałów, które robimy na zajęcia ma szkoła, ale odkrycie, iż ktoś uczy z twojego wykładu, używa twoich przykładów i case studies jest dość nieprzyjemne. (Zdarzało mi się uczyć z czyjegoś, więc nie jestem święta).

O północy zrozumiałam, iż nie zasnę, wzięłam więc kawałeczek tabletki – pomna ostrzeżeń, staram sie odgryźć jak najmniejszy i brać tylko wtedy, gdy absolutnie nie widzę innej możliwości. Wybudziłam się po trzech godzinach z uczuciem, jakbym w ogóle nie spała. Serce dalej wali, w głowie dalej ciężko, nic się nie przejaśniło, nic mi się nie śniło, nic mnie nie uratowało, ze spania dalej nici. Bywa.

Udaję, iż jestem
Nawet bad dreams są lepsze niż no dreams. Oba zdjęcia z wystawy w Immie

Kolejne 1/3 tabletki, bo przecież rano wykład i to i siamto i w ogóle. (Dzieci nie bierzcie dragów, choćby tylko nasennych!).

Z tego wszystkiego rano odkryłam, iż dwa dni spóźniłam się z wysłaniem zgłoszenia na odebranie dyplomu, co oznacza, iż być może w tym roku nie zostanę magistrem. Nie dostanę tytułu, bo nie zgłosiłam, iż chcę, takie są tu zasady. Wysłałam już maile do dziekana i wszystkich świętych i zaraz idę im płakać do biura.

Takie małe, ale cholerne kłody pod nogi i upierdliwości codzienne potrafią człowiekowi zrobić z głowy niezłą zupę. Ale czasem są wymówką, żeby nie myśleć o DUŻYCH SPRAWACH. A czasem są w zastępstwie DUŻYCH SPRAW. Kto to wie, dlaczego coś tak małego może czasem nas tak łatwo wytrącić z równowagi.

(Zawsze płaczę, jak widzę ludzi protestujących na marszach – tak, jak niektórzy płaczą przy muzyce, filmie, obrazach, ja płaczę jak słyszę skandowanie i widzę banery. Ryczę jak bóbr, od razu. Czy to pozostałość po dziecku wychowanym w latach 80tych, do tego w mieście pomarańczowej alternatywy?)

Przeczytałam świetny opis osobowości histerycznej: histeryk to osoba, która idzie przez życie udając, iż jest tym, kim jest naprawdę (McWilliams). (A propos diagnoz, jeślibym miała się zdiagnozować, to najbliżej mi do obron histerycznych;D nie ma się czego wstydzić, histerycy najlepiej rokują;)

Tak czy siak, damy radę.

Na weekend jesteśmy same, znowu, bo Mi pojechał na drugą część szkolenia z psychodram (nie wystarczy mu drama w domu?). Planuję w końcu trochę pobyć w ogrodzie, bo przyszedł pan i skosił, z tyłu i z przodu, ale reszta o pomstę do nieba woła. Chcę też obejrzeć Mean Girls z Mo, podobno obowiązkowy film dla nastolatek.

Z seriali w tej chwili leci Big LIttle Lies – ktoś widział? Majstersztyk. Drugą serię nakręciła moja ukochana ostatnio Arnold (ta od American Honey).

Wynajmę sny na dzisiejszą noc. Ktoś coś?

Idź do oryginalnego materiału