Weroniko, ale tam zimą jest strasznie zimno! Piece kaflowe, drewno trzeba nosić! Mamo, ty jesteś ze wsi, przecież w dzieciństwie tak właśnie żyłaś. Dziadek z babcią całe życie na wsi mieszkali i nic im nie było. A latem to w ogóle raj ogród, jagody, grzyby w lesie zbierać można…
Halina dopiero zaczynała przyzwyczajać się do życia na emeryturze. Sześćdziesiąt lat za sobą, z czego trzydzieści pięć spędziła jako księgowa w fabryce. Teraz mogła spokojnie pić herbatę o poranku, czytać książki i nigdzie się nie śpieszyć.
Pierwsze miesiące emerytury upływały jej w ciszy i spokoju. Wstawała, kiedy chciała, jadła śniadanie bez pośpiechu, oglądała ulubione programy. Do sklepu chodziła wtedy, gdy nie było tłoku. Po czterdziestu latach pracy to było prawdziwe szczęście.
W sobotni poranek zadzwoniła córka Weronika:
Mamo, musimy porozmawiać. Na poważnie.
Co się stało? zaniepokoiła się Halina. Z Zosią wszystko w porządku?
Z córką dobrze. Przyjadę, to ci opowiem. Tylko się nie martw!
To właśnie sprawiło, iż Halinę ogarnął większy niepokój. Kiedy dzieci mówią „nie martw się”, zwykle jest się czym martwić.
Godzinę później Weronika siedziała w kuchni, gładząc zaokrąglony brzuch. Trzydzieści dwa lata, drugie dziecko w drodze, a za tego Darka wciąż nie wyszła za mąż.
Mimo iż żyli razem od czterech lat, a ich córka Zosia rosła, dokument ślubny zdawał się dla nich nieistotny.
Mamo, mamy problem z mieszkaniem zaczęła córka, nerwowo kręcąc w palcach uchwyt kubka. Właścicielka podnosi nam czynsz. Ledwo dajemy radę z obecną kwotą, a teraz chce jeszcze dwa tysiące złotych więcej.
Halina skinęła ze współczuciem. Wiedziała, iż młodym teraz ciężko. Darek pracował dorywczo raz jako magazynier, innym razem jako kurier lub ochroniarz. Weronika była na urlopie macierzyńskim z Zosią, niedługo miał zacząć się kolejny.
Myśleliśmy, żeby się wyprowadzić gdzieś tańszego ciągnęła córka ale z dzieckiem nikt nie chce nam wynająć.
I co zamierzacie zrobić? spytała matka, przeczuwając już podstęp.
Dlatego właśnie przyszłam… Weronika nerwowo szarpała rękaw swetra. Mamo, czy moglibyśmy u ciebie trochę pomieszkać? Tymczasowo, oczywiście. Dopóki nie odłożymy pieniędzy, może później weźmiemy kredyt.
Halina zakrztusiła się herbatą. W dwupokojowym mieszkaniu w bloku i tak było ciasno, a tu jeszcze cała rodzina z małym dzieckiem, i drugie w drodze.
Weroniko, jak my się tu wszyscy pomieścimy? Mam tylko dwa pokoje, i to małe.
Mamo, jakoś się uda. Ważne, iż zaoszczędzimy. Za wynajem płacimy teraz trzynaście tysięcy, wyobrażasz? W ciągu roku to sto pięćdziesiąt tysięcy złotych! A te pieniądze można odłożyć na wkład własny.
Halina wyobraziła sobie tę scenę. Darek ze swoim zwyczajem chodzenia po domu w dresach, głośne rozmowy przez telefon.
Zosia z jej nieustannym płaczem, zabawkami porozrzucanymi po całym mieszkaniu, kreskówkami puszczanymi na cały regulator. Weronika z brzuchem, humorkami i wymaganiami specjalnej uwagi.
A gdzie Zosia będzie spać? Spróbowała znaleźć rozsądne argumenty.
W dużym pokoju postawimy łóżeczko. A ty się urządzisz w małym pokoju. Nie potrzebujesz przecież wiele miejsca kanapa, telewizor. W sam raz!
Weroniko, ja dopiero co przeszłam na emeryturę, chciałabym trochę spokoju. Czterdzieści lat pracowałam, jestem zmęczona!
Córka westchnęła, jakby matka powiedziała coś zupełnie nierozsądnego:
Mamo, a po co ci ten spokój w wieku sześćdziesięciu lat? Jesteś jeszcze młoda, zdrowa. Inne babcie w twoim wieku aktywnie zajmują się wnukami.
Zabrzmiało to jak wyrzut. W domyśle: inne babcie są pożyteczne, a ty jesteś egoistką.
A poza tym ciągnęła Weronika masz przecież działkę. Świetny dom, babcia zawsze go utrzymywała w dobrym stanie. Możesz tam mieszkać. Świeże powietrze, cisza, idealne dla emeryta.
Na działce? powtórzyła Halina, nie wierząc własnym uszom.
Tak. Dom solidny, ciepły. Możesz założyć ogródek, hodować pomidory. Zdrowotnie zalecane, lekarze mówią, iż starsi ludzie powinni więcej przebywać na świeżym powietrzu.
Halina poczuła, jak coś w niej lodowacieje. Działka trzydzieści kilometrów od miasta, autobus jeździł tylko rano i wieczorem.
Weroniko, ale tam zimą jest strasznie zimno. Piece kaflowe, drewno trzeba nosić.
Mamo, ty jesteś ze wsi, przecież w dzieciństwie tak właśnie żyłaś. Dziadek z babcią całe życie na wsi mieszkali i nic im nie było. A latem to w ogóle raj ogród, jagody, grzyby w lesie zbierać można.
Córka mówiła tak, jakby proponowała matce wyjazd na ekskluzywny kurort, a nie zesłanie na wieś bez wygód.
A co, jeżeli będę musiała do lekarza? Albo do apteki? Na zakupy?
Mamo, przecież nie będziesz jeździć do lekarza codziennie! Raz w miesiącu na kontrolę wystarczy. A jedzenie można kupować od razu więcej, mrozić. Masz przecież dużą zamrażarkę.
Weroniko, a jak mam spotykać się z przyjaciółmi? Sąsiadkami, z którymi całe życie rozmawiam?
Możecie rozmawiać przez telefon. Albo niech przyjadą do ciebie na działkę, zrobicie grilla. Będzie fajnie!
Halina słuchała i nie wierzyła własnym uszom! Córka serio proponuje, żeby matka zamieniła się w samotną działkowiczkę, tylko po to, by zwolnić mieszkanie dla jej rodziny?! I przedstawia to jako troskę o zdrowie matki!
Weroniko, a jak długo chcecie mieszkać w moim mieszkaniu?
No, rok przynajmniej. Może półtora.
Rok albo półtora! Cały rok żyć z nimi w dwupokojowym mieszkaniu albo wegetować samotnie na działce.
A co twój Darek o tym myśli?
On jest tylko za! ożywiła się Weronika. Mówi, iż tobie na działce będzie dużo lepiej niż w mieście. Żadnego zgiełku, stresu.
Możesz czy