Ziemia włodawska dynią stoi. Bo bardziej się teraz opłaca?

3 godzin temu
W północnej części powiatu – zwłaszcza w gminach Włodawa i Hanna – przybywa plantacji dyni. Wynika to z dwóch prostych faktów: po pierwsze - popyt na pestki i przetwory utrzymuje się na stabilnym poziomie; po drugie - dynia dobrze radzi sobie także na słabszych glebach, co pozwala wykorzystać pola, na których inne rośliny dają gorsze wyniki. W efekcie coraz więcej gospodarstw włącza dynię do zmianowania, czyli planu, w jakiej kolejności na danym polu uprawia się różne rośliny.Andrzej Rusiński, rolnik z ponad 40-letnim doświadczeniem, prowadzący jedno z największych gospodarstw w powiecie, mówi: - Widzimy wyraźny ruch w stronę upraw, które mają pewny zbyt i pasują do lokalnych warunków. Dynia rośnie, bo są na nią odbiorcy, i nie wymaga gleb najwyższej klasy. Zwraca uwagę na to, iż chodzi o zmianę struktury zasiewów w całym powiecie, a nie o pojedyncze pola. Dynię wybiera się m.in. ze względu na to, iż produkt końcowy ma różne kierunki sprzedaży. Pestki są surowcem do tłoczenia oleju i dodatkiem do pieczywa, a miąższ trafia do przetwórstwa spożywczego – zup, przetworów i wypieków. Część odmian sprzedaje się także jako dynie dekoracyjne. Taki podział odbiorców zmniejsza ryzyko rynkowe, bo sprzedaż nie zależy od jednego kanału.Od strony technologii uprawa dyni wymaga uporządkowanego pola, adekwatnej odmiany i dbałości o wodę w newralgicznych fazach wzrostu. Zbiór może być ręczny lub maszynowy. W wariancie maszynowym owoce układa się w rzędy, a specjalistyczny kombajn wyłuskuje pestki, zostawiając rozdrobniony miąższ na polu jako nawóz. najważniejsze jest szybkie wypłukanie i wysuszenie pestek do odpowiedniej wilgotności.- W dyni najważniejsza jest jakość nasion. To znaczy: czystość, odpowiednia wilgotność i brak uszkodzeń. Od tego zależy cena i możliwość sprzedaży do wymagających odbiorców – podkreśla Rusiński.Najbliższe miesiące pokażą, czy popyt na pestki i przetwory utrzyma się na obecnym poziomie oraz jak ułożą się koszty energii potrzebnej do suszenia nasion.- Z perspektywy doradztwa rolniczego i danych statystycznych zakładamy, iż kierunek zmian się utrzyma. Rolnicy szukają upraw powtarzalnych i przewidywalnych. Dynia – obok kukurydzy i rzepaku – spełnia te kryteria, jeżeli jest prowadzona zgodnie z zasadami agrotechniki – podsumowuje Rusiński.Zmiany nie dotyczą wyłącznie dyni. Według danych PSR 2020 i BDL GUS w powiecie włodawskim w latach 2010–2020 rósł udział kukurydzy (na ziarno i na zielonkę) oraz rzepaku. W ostatnich latach do zestawu dołączyły soja i słonecznik – na razie z mniejszych powierzchni, ale z widocznym trendem wzrostowym. Jednocześnie spada powierzchnia żyta, gryki i owsa.- To nie jest gwałtowna rewolucja. To stopniowe przesuwanie akcentów: mniej zbóż tradycyjnych, więcej roślin paszowych i oleistych oraz nisze, takie jak dynia – wyjaśnia Rusiński.Rosnący udział kukurydzy i rzepaku w strukturze zasiewów to efekt zarówno popytu, jak i postępu w odmianach oraz technice uprawy. Kukurydza daje stabilne plony w cieplejszych latach, a rzepak ma ugruntowany rynek przetwórczy.- To, co obserwujemy w powiecie, jest zbieżne z obrazem województwa. Gdy rośnie kukurydza i rzepak, to zwykle maleje powierzchnia żyta czy owsa. Rolnicy wybierają to, co w danych wieloletnich daje powtarzalność – mówi Rusiński.Jeśli chodzi o „nowe” rośliny – soję i słonecznik – widać trend z ostatnich kilku lat. - Te uprawy wchodzą etapami. Zaczyna się od prób na kilku hektarach, a gdy gospodarstwa poznają agrotechnikę i odbiorców, powierzchnia rośnie. To naturalny proces uczenia się i dopasowania do lokalnych warunków – ocenia Rusiński.
Idź do oryginalnego materiału