Sprawdziłem kiedy był poprzedni wpis o zimowitach
– w 2018! Niesamowite jak czas pędzi! W ubiegłym roku nie trafiłem w odpowiedni
moment, dlatego tak zaplanowałem ten rok, żeby tym razem trafić.
Jest 8 września, gdy skręcam przy Młynie Kamieni w stronę Huczwic. Godz. 9.00, pogoda jak marzenie
– ostre słońce, rześkie powietrze, idzie się.
Cisza,
nikogusieńko na horyzoncie, błękitne niebo, nogi niosą.
Wędruję dziś a jakże z domem na plecach, po sławnych
doświadczeniach ubiegłorocznych. Umyśliłem postawić namiot w miarę blisko
spodziewanego pleneru.
Idę ci ja w uskrzydleniu niejakim, pilnie
wypatrując fiolecików (lila-róż?) „Lila-rusz dupką”.
Niezadługo ze skraju drogi uśmiecha się do mnie
pierwszy zawodnik! Wiwat więc! I uderzenie krwi z serca! Darzę bowiem
szczególnym uczuciem te roślinki!
Stary chłop zobaczył kwiatek i pieje z zachwytu?
Głupi ci on jakiś jest? jeżeli kogoś stać na taki komentarz proszę bardzo, mnie
to wisi.
Czuję się kontent, ponieważ sprawy
układają się na razie tak, jak chciałem. Cel blisko - skręcam z drogi głównej i podchodzę na adekwatne miejsce.
Pogoda
pogodą, atoli najsampierw trzeba postawić dom. Od lasu biegną liczne ścieżki, wydeptane
przez żubry. Skąd wiem, iż przez żubry? Ponieważ nasrane żubrowo jest
wszędzie na tej łące. Niby to tylko przetrawiona trawa, jak u krowy, ale zawsze
gówno. Znaczy trzeba w miarę możliwości uważać, żeby nie wdepnąć, a ja przecież
potrzebuję kłaść się dla lepszej fotografii.
Więc wybrać miejsce.
Najlepiej pod ścianą lasu, żeby było widokowo.
Azaliż co krok wybiegają tu z lasu ścieżki żubrowe. Nie byłoby miłe, gdyby mnie
taki żubr w nocy nadepnął, wszak on waży ładne parę kilo. Decyduję na miejsce tuż
za kępą pokrzyw, którą będę miał za plecami, a którą ścieżki omijają z lewej i
prawej.
Boso wydeptuję w miarę równy kawałek dwa na dwa, uskuteczniając relaks dla stóp, tudzież ich mycie w rosie, która spływa z traw. Po kilkunastu minutach dom stoi. Pora gonić na sesję!
Powitalne zdjęcia wykonane, budzi się
głód.
Pojadam, kontempluję widok, jest bosko!
Naraz słyszę charakterystyczne dalekie pomruki. Burza! - jadą z wodą z
południowej strony, od Cisnej!
Odgłosy burzy coraz wyraźniejsze, zbiegam ci ja
szparko do kwiatów, a tu kicha! To niesamowite, jak te kwiaty są czułe i chociaż
przed chwilą jeszcze było słońce, one już potuliły swoje płatki. Kwiaty zamykają
się przeczuwając deszcz. Super wskaźnik pogody. Tak samo działa kwiat dziewięćsiła bezłodygowego, opisywałem
sprawę z Fereczatej. Niektóre zimowity pozamykane już w niefotogeniczne pałeczki, czyli dziś więcej zdjęć nie będzie.