Zimowity bieszczadzkie 2025

astronomiafinansowa.blogspot.com 1 tydzień temu

Sprawdziłem kiedy był poprzedni wpis o zimowitach – w 2018! Niesamowite jak czas pędzi! W ubiegłym roku nie trafiłem w odpowiedni moment, dlatego tak zaplanowałem ten rok, żeby tym razem trafić.

Jest 8 września, gdy skręcam przy Młynie Kamieni w stronę Huczwic. Godz. 9.00, pogoda jak marzenie – ostre słońce, rześkie powietrze, idzie się.

Cisza, nikogusieńko na horyzoncie, błękitne niebo, nogi niosą.

Wędruję dziś a jakże z domem na plecach, po sławnych doświadczeniach ubiegłorocznych. Umyśliłem postawić namiot w miarę blisko spodziewanego pleneru.

Idę ci ja w uskrzydleniu niejakim, pilnie wypatrując fiolecików (lila-róż?) „Lila-rusz dupką”.

Niezadługo ze skraju drogi uśmiecha się do mnie pierwszy zawodnik! Wiwat więc! I uderzenie krwi z serca! Darzę bowiem szczególnym uczuciem te roślinki!

Stary chłop zobaczył kwiatek i pieje z zachwytu? Głupi ci on jakiś jest? jeżeli kogoś stać na taki komentarz proszę bardzo, mnie to wisi.

Czuję się kontent, ponieważ sprawy układają się na razie tak, jak chciałem. Cel blisko - skręcam z drogi głównej i podchodzę na adekwatne miejsce.

Pogoda pogodą, atoli najsampierw trzeba postawić dom. Od lasu biegną liczne ścieżki, wydeptane przez żubry. Skąd wiem, iż przez żubry? Ponieważ nasrane żubrowo jest wszędzie na tej łące. Niby to tylko przetrawiona trawa, jak u krowy, ale zawsze gówno. Znaczy trzeba w miarę możliwości uważać, żeby nie wdepnąć, a ja przecież potrzebuję kłaść się dla lepszej fotografii.

Więc wybrać miejsce.

Najlepiej pod ścianą lasu, żeby było widokowo. Azaliż co krok wybiegają tu z lasu ścieżki żubrowe. Nie byłoby miłe, gdyby mnie taki żubr w nocy nadepnął, wszak on waży ładne parę kilo. Decyduję na miejsce tuż za kępą pokrzyw, którą będę miał za plecami, a którą ścieżki omijają z lewej i prawej.

Boso wydeptuję w miarę równy kawałek dwa na dwa, uskuteczniając relaks dla stóp, tudzież ich mycie w rosie, która spływa z traw. Po kilkunastu minutach dom stoi. Pora gonić na sesję!






Powitalne zdjęcia wykonane, budzi się głód.












Pojadam, kontempluję widok, jest bosko!

Naraz słyszę charakterystyczne dalekie pomruki. Burza! - jadą z wodą z południowej strony, od Cisnej!

Odgłosy burzy coraz wyraźniejsze, zbiegam ci ja szparko do kwiatów, a tu kicha! To niesamowite, jak te kwiaty są czułe i chociaż przed chwilą jeszcze było słońce, one już potuliły swoje płatki. Kwiaty zamykają się przeczuwając deszcz. Super wskaźnik pogody. Tak samo działa kwiat dziewięćsiła bezłodygowego, opisywałem sprawę z Fereczatej. Niektóre zimowity pozamykane już w niefotogeniczne pałeczki, czyli dziś więcej zdjęć nie będzie.

Idź do oryginalnego materiału