Pies biegł korytarzem szpitala, trzymając w pysku czarny worek: gdy lekarze w końcu go dogonili, odkryli coś przerażającego

2 tygodni temu

Był to zwyczajny dzień w szpitalu miejskim. W recepcji cicho warczała klimatyzacja, pielęgniarki notowały nowych pacjentów, po korytarzach przechodzili lekarze, a w salach powoli kapały kroplówki.
Główna pielęgniarka sprawdzała dziennik zleceń, gdy nagle z końca korytarza dobiegł szybki terkot pazurów po terakocie.
Zza zakrętu, jakby znikąd, pojawił się pies duży, rudobrązowy kundel. Biegł pewnie, jakby dokładnie wiedział, dokąd zmierza. W pysku trzymał czarną reklamówkę, szczelnie zawiązaną u góry.
Pielęgniarka momentalnie podniosła głowę i krzyknęła:
Co tu robi pies?! Toż to antyhigiena! Zabierzcie go!
Dwóch lekarzy chirurg i dyżurna pielęgniarka ruszyło w jego stronę. Kundel okazał się jednak szybszy: prześlizgnął się obok nich, ignorując pacjentów i zdumione spojrzenia, i pognał dalej długim szpitalnym korytarzem.
Pacjenci wyglądali z sal, niektórzy śmiali się, inni szeptali w osłupieniu, ale pies nikogo nie zauważał.
Nagle zatrzymał się gwałtownie przed drzwiami z czerwoną tabliczką. Czarna torba wypadła mu z pyska na podłogę. Zaczął jęczeć żałośnie, a potem głośno, przenikliwie szczekać. Stanął na tylnych łapach i przednimi drapał w drzwi, jakby błagał, by go wpuścili.
Lekarze w końcu go dopadli i wtedy zrozumieli, dlaczego zachowywał się tak dziwnie i czemu biegał po szpitalu.
Pielęgniarka, zdyszana, przykucnęła i ostrożnie wzięła torbę. Gdy rozwiązała węzeł, wszyscy zastygli: w środku leżał maleńki szczeniak, ledwo oddychający, z łapką wykręconą pod nienaturalnym kątem. Na sierści były ślady krwi.
On on przyniósł go tu po pomoc szepnął chirurg.
Okazało się później, iż szczeniak został potrącony przez samochód niedaleko szpitala. Pies, najwyraźniej jego matka, jakoś domyślił się, iż właśnie tutaj mogą uratować malucha.
Lekarze musieli improwizować w szpitalu nie było oczywiście sali operacyjnej dla zwierząt. Ale życzliwy chirurg i dwóch innych medyków znaleźli potrzebne narzędzia i opatrzyli ranę. Założyli szczeniakowi szynę i zrobili zastrzyk.
Cały personel był zaskoczony, jak mądrze i zdecydowanie zachował się pies. Gdy lekarze pracowali, siedział pod drzwiami i cicho skomlał, nie odrywając wzroku od małego przyjaciela.
Gdy operacja się skończyła i wyniesiono szczeniaka, pies ostrożnie polizał go po pyszczku, a potem położył głowę obok, jakby chciał go uspokoić.

Idź do oryginalnego materiału