Dzisiaj był dziwny dzień. Jak zwykle obudziłam się przed świtem w moim małym mieszkaniu na warszawskiej Pradze. Stary budzik ledwo zadzwonił, a ja gwałtownie go wyłączyłam, żeby nie obudzić młodszego brata, Krzysia, który spał jeszcze mocno.
Jego blada twarz i przyspieszony oddech przypomniały mi o chorobie, która powoli go wyniszczała. Przygotowując skromne śniadanie, myślałam o pieniądzach potrzebnych na jego leki. Moja pensja sprzątaczki ledwo starczała, a rachunki rosły jak grzyby po deszczu.
Dziś będzie lepiej powtarzałam sobie, prostując szary uniform przed wyjściem do pracy. Luksusowy wieżowiec korporacji Ostrowski Group ostro kontrastował z moim życiem. Codziennie przechodziłam przez szklane drzwi z nieśmiałym uśmiechem i od razu kierowałam się do szatni.
Dla większości pracowników byłam niewidzialna, co mi choćby odpowiadało. Tego dnia jednak Jan Ostrowski, właściciel firmy, był wyjątkowo spięty. Milioner znany z chłodu i surowych standardów przygotowywał się do ważnego spotkania z zagranicznymi inwestorami.
Nie toleruję dziś żadnych błędów rzucił ostro do zespołu, zanim wszedł do sali konferencyjnej.
Tymczasem ja sprzątałam korytarze, zauważając nerwowość krzątających się pracowników. Gdy nadszedł czas spotkania, Ostrowski wszedł do środka z prawnikami. Inwestorzy już czekali, przeglądając dokumenty z wyrachowanymi uśmiechami.
Miałam gwałtownie wytrzeć stół, zanim zaczną. Drzwi nie zamknęły się do końca, więc słyszałam fragmenty rozmowy. Jeden z inwestorów, starszy mężczyzna z wyraźnym akcentem, nalegał: To okazja, której nie można przegapić, panie Ostrowski.
Jan odpowiedział chłodno: Nie podejmuję pochopnych decyzji. Mój zespół wszystko sprawdzi. Mimo stanowczości, wydawał się pod presją.
Nagle zamarłam. Usłyszałam nazwisko jednego z inwestorów to był ten sam człowiek, który doprowadził do upadku mojego ojca. Wspomnienia wróciły jak lawina. Bez namysłu weszłam do środka.
Panie Janie, proszę nie podpisywać tej umowy! powiedziałam drżącym, ale stanowczym głosem.
W sali zapadła cisza. Ostrowski powoli wstał, patrząc na mnie z mieszaniną zdumienia i gniewu. Co pani tu robi? syknął.
Chcę tylko ostrzec Ten człowiek jest nieuczciwy. Mój ojciec stracił przez niego wszystko odparłam, nie cofając wzroku.
Ostrowski zmierzył mnie zimnym spojrzeniem. Kim pani jest, żeby mi mówić, co mam robić?
Czułam, jak jego sława kłują jak szpilki, ale nie ustąpiłam. Nie mam nic do stracenia. Po prostu musiałam to powiedzieć.
Kazał mnie wyprowadzić. Wypchnięto mnie na korytarz, a za drzwiami słyszałam tylko stłumione głosy.
Później okazało się, iż inwestorzy odłożyli spotkanie. Jan zaczął weryfikować dokumenty i odkrył oszustwa.
Kilka dni później wezwał mnie do biura. Pani odwaga uratowała firmę powiedział.
Teraz patrzę przez okno naszego nowego domu pod Warszawą. Krzyś śpi spokojnie, a Jan obok mnie przegląda dokumenty. Życie potrafi zaskakiwać.