– Świetlano, ale tam zimą jest zimno!

1 tydzień temu

Krystyno, ale tam w zimie jest zimno! Piece opalane drewnem, trzeba je nosić! Mamo, ty jesteś ze wsi, w dzieciństwie miałeś tylko takie życie. Dziadek i babcia całe życie mieszkali na wsi i nic im nie było. A latem w ogóle będzie pięknie ogródek, jagody, grzyby do zbierania w lesie.

Halina dopiero zaczynała przyzwyczajać się do życia na emeryturze. Sześćdziesiąt lat za sobą, trzydzieści pięć z nich jako księgowa w fabryce. Teraz mogła spokojnie pić rano herbatę, czytać książki i nigdzie się nie spieszyć.

Pierwsze miesiące emerytury cieszyła się ciszą i spokojem. Wstawała, kiedy chciała, jadła śniadanie bez pośpiechu, oglądała programy telewizyjne.

Do sklepu chodziła w dogodnym czasie, gdy nie było kolejek. Po czterdziestu latach pracy było to prawdziwym szczęściem.

Córka Krystyna zadzwoniła w sobotni poranek:

Mamo, musimy poważnie porozmawiać.

Co się stało? zaniepokoiła się Halina. Z Marysią wszystko w porządku?

Z córką dobrze. Przyjadę i opowiem. Nie martw się!

To zdanie tylko wzmogło jej niepokój. Gdy dzieci mówią nie martw się, to zawsze jest powód do zmartwień.

Po godzinie Krystyna siedziała w kuchni, gładząc zaokrąglony brzuch. Trzydzieści dwa lata, drugie dziecko w drodze, a wciąż nie wyszła za tego Jacka.

Choć żyją razem od czterech lat, córka Marysia rośnie, ale akt małżeństwa jakoś nie był dla nich ważny.

Mamo, mamy problem z mieszkaniem zaczęła córka, nerwowo kręcąc w palcach rączkę kubka. Właścicielka podnosi czynsz. Ledwo dajemy radę z obecną stawką, a teraz chce jeszcze dwa tysiące więcej.

Halina skinęła ze współczuciem. Wiedziała, iż młodym jest ciężko. Jacek pracuje tu i tam dziś magazynier, jutro kurier, pojutrze ochroniarka. Krystyna na urlopie macierzyńskim, niedługo drugi.

Myśleliśmy o wyprowadzce, żeby było taniej kontynuowała córka ale z dzieckiem nikt nie chce wynająć.

I co zamierzacie robić? spytała matka, przeczuwając już podstęp.

Właśnie dlatego przyszłam Krystyna nerwowo szarpała rękaw swetra. Mamo, czy moglibyśmy u ciebie trochę pomieszkać? Tymczasowo, oczywiście. Dopóki nie uzbieramy pieniędzy, może potem weźmiemy kredyt.

Halina zakrztusiła się herbatą. W dwupokojowym mieszkaniu z czasów PRL-u i tak było ciasno, a tu cała rodzina z małym dzieckiem, a drugie w drodze.

Krystyno, jak my się tam wszyscy pomieścimy? Mam tylko dwa pokoje, i tak małe.

Mamo, jakoś damy radę. Najważniejsze, iż zaoszczędzimy. Za wynajem płacimy teraz trzynaście tysięcy, wyobrażasz sobie? W rok to ponad sto pięćdziesiąt tysięcy! A te pieniądze można odłożyć na wkład własny.

Halina wyobraziła sobie ten obrazek. Jacek z jego nawykiem chodzenia w dresie po mieszkaniu, głośnych rozmowach przez telefon. Marysia z ciągłym płaczem, zabawkami w każdym kącie, kreskówkami na pełnej głośności. Krystyna z brzuchem, kaprysami i wymaganiami szczególnej uwagi.

A gdzie Marysia będzie spała? próbowała znaleźć rozsądne argumenty.

W dużym pokoju z nami postawimy łóżeczko. A ty w małym się urządzisz. Miejsca ci nie trzeba dużo kanapa, telewizor. Będzie dobrze!

Krystyno, ja dopiero wyszłam na emeryturę, chcę trochę spokoju. Czterdzieści lat pracowałam, jestem zmęczona!

Córka westchnęła, jakby matka powiedziała coś zupełnie nierozsądnego:

Mamo, a po co ci ten spokój w sześćdziesiąt lat? Jeszcze jesteś młoda, zdrowa. Babcie w twoim wieku aktywnie opiekują się wnukami.

Zabrzmiało to jak wyrzut. Inne babcie są pożyteczne, a ty jesteś egoistką.

A poza tym ciągnęła Krystyna masz przecież działkę. Świetny domek, babcia cały czas go utrzymywała. Możesz tam mieszkać. Czyste pow

Idź do oryginalnego materiału